środa, 6 stycznia 2010

Muzyczne podsumowanie roku 2009 - POLSKA


Rok 2009 w Polsce był rokiem muzycznej posuchy. Niestety. Jednak biorąc pod uwagę rok ubiegły to zbytnio nie miał kto wydać płyty :P Miło, że pojawił się Kamp!; szkoda, że Novika przełożyła premierę na styczeń, OSTR jednak nie tak samo jak Chylińska…. I tak można by narzekać. Coś jednak się ukazało więc podsumujmy z drobnym komentarzem… i może nie ma tu zapewne wielu dobrych pozycji , ale nie wszystko kupuje i znam wszystkich artystów więc podsumowanie jak to podsumowanie – jest bardzo subiektywne. Czy taka powinna być kolejność? Nie potrafię odpowiedzieć i miejsca przyznaje bardzo intuicyjnie, gdyż rok 2009 był rokiem nierównych płyt, a naszych artystów ta przypadłość nie ominęła.


10. Kayah – „Skała”
Nie rozumiem. Naprawdę nie rozumiem Kayah. Ma kawał głosu i polowe Kayax’u pracujący na ten album. Tam gdzie ma dobry tekst to ciut drewniana interpretacja, tam gdzie należy drzeć gębę to znów aranżacje estradowe w stylu Maryli Rodowicz. Kasia pisze naprawde fajne teksty, dlaczego więc wrzuca do piosenki po polsku tandetny wers po angielsku to już nie kumam. Dużo tu jednak dobrego – i goście, wspomniane teksty, dobra produkcja. Ale jak Bednarczyk bym trochę ten album stylistycznie pociął i posklejał na nowo. A najlepiej zrobił ze Skały dwa albumy i wszyscy byli by zadowoleni.

9. Gaba Kulka – „Hat, Hat, Rabbit”
Gabriela Kulka skróciła imię do Gaby i podała nam krązek z królikiem w tytule. Twórczość tej wokalistki znam od końca 2006 roku stąd kiedy dostałem newsletter , iż jest w studio i nagrywa płytę to się uśmiechnąłem. Zdziwiłem się, kiedy nie zdążyłem jeszcze zapomnieć o tej wiadomości , a już dostałem kolejną , iż zakończyła nagrania. I co tu powiedzieć? Wyszło nijak a momentami wręcz męcząco. Płyta mimo że dobrze nagrana i wszystko brzmi dobrze to jednak taka jakby na szybko i w pośpiechu. Bez tego klimatu, bez wokalu jak w „Out”. Singiel bardzo dobry ale poza nim zapamiętałem jedną piosenkę… szkoda.

8. Tomasz Bednarczyk – „Painting Sky Together” Muzyczny czarodziej a jest rok straszy ode mnie [sic!]. Skleja, tnie ,nakłada i wprowadza nas w przestrzeń ambientowych melancholii. Album idealny na zimną część roku. Bednarczyk wymaga jednak od nas maksymalnego skupienia – dużo smaczków można przeoczyć, stąd dla niektórych krążek może się wydać ciężki. Mnie nie zmęczył. Brakuje mi jednak wokali, dlatego wole album Jonsi&Alexa.

7. Pati Yang – „Faith, Hope, Fury”
„Stories from a dogland” był strzałem w dziesiątkę jeśli chodzi o wybór singla gdyż reszta utworów …. Właśnie… Kiedy wyszedł album Fykkiller czyli projekt Pati i jej męża, odgrzewany kotlet w postaci kawałka Sell My Pulse nie raził mnie jakoś bardzo – ich wcześniejszy projekt przeszedł beż echa a epka pod flagą Children była jak najbardziej wskazana do rozszerzenia i wydania w postaci pełnego Cd. Pati znów sięga po stare kotlety – zebrała kilka odrzutów które wcześniej były dostępne na myspace Flykkiller i umieściła je na płycie. Raz to zadziałało, za drugim kłuje w oczy i w uszy.

6. Nathalie And The Loners – „Go, Dare”
Debiut solo i wpadła do podsumowania na ostatnia chwilę. Uroczo, kobieco, momentami smutno i przy minimalnym instrumentarium z pianinem na prowadzeniu. Jednak naklejkę promującą bym zmienił – bo żeby porównać do Cat Power to już trochę przesada i duża fantazja.
5. Jacek Sienkiewicz – „Modern Dance”
Proszę nie mylić z Modern Rocking Agnieszki Chyloniiiiii. Nazwisko przez wielu znienawidzone przez Henryka ale znane w świecie przez fanów minimalu. Kawał dobrej roboty. Tyle. Wystarczy.

4. Sofa – "DoReMiFaSOFA"
Jedna z płyt towarzyszących mi przez wakacje. Krążek pełen energii, dobrych wokali, żartu i fajnej produkcji. Oczywiste jest , że Affairz (nieważne w której wersji został moim ulubionym trackiem z płyty ( tak, tak etniczne wstawki). Kolejny dobry album w katalogu Kayaxu.

3. Hey – „Miłośc! Uwaga! Ratunku! Pomocy!” Czekam już na lincz. Jednak mimo tego, iż Hey zmienił brzmienie, Kasia napisała dobre teksty ( jednak ciagle o jednym i tym samym ale mogę cytując Angelike Kucińską „nie rozumieć ich z racji metryki”) to jednak tylko 3 pozycja. Może wynika to z faktu przejedzenia Nosowską? Od 2007 roku dostaliśmy łącznie z ostatnią produkcją cztery wydawnictwa, gdzie śpiewa Kasia. A czy coś się w jej wokalu zmienia? Nie wiem … i chyba w tym problem.

2. Kucz Kulka – „Sleepwalk”
Kulka solo w tyle a z Kuczem na szczycie. Oboje wpłynęli na siebie twórczo i wyszedł bardo fajny album. Kazali czekać na album ponad 2 lata ale było warto. Dużo wrażliwości, detalu, momentami gestu. Mimo, iż nie gościli w odtwarzaczu jakąś ogromną ilość razy, to jednak za każdym razem napawali mnie dużą przyjemnością słuchania.

1. Julia Marcell – „It Might Like You”
W zeszłym roku zarzekałem się, iż debiutanci są beeeeeee i trzeba się wstrzymać z oklaskami do drugiego wydawnictwa. Jednak w tym roku mówię nie takiemu podejściu. Wydany w Niemczech dotarł wreszcie do Polski. Nie mogę się pozbyć wrażenia , iż Julia brzmi jak Kulka z czasów „Out”. Prosto, przy pianinie , z fajnym wokalem , z emocją i niezłymi tekstami. Robiąc research youtubowy okazało się , że na koncertach brzmi prawie identycznie jak na albumie, jednak nie uważam tego za minus. Raczej za plus, iż dziewczyna daje radę odtworzyc te same emocje co na krążku, a przy takim girl singing artyści mają z tym problem…

Brak komentarzy: